Dzwoniący
telefon wyświetlił na ekranie numer Atso. Jednak głos w słuchawce
nie należał do niego.
-"To
nie Atso, to Otto" – odpowiedział jego brat, wyraźnie
zapłakany.
-"Mam
złe wieści. Zrobił to" – dodał.
O
tym jak nietypową postacią był Atso można by pisać długo, mimo
że on sam o sobie zazwyczaj wolał milczeć.
Dla
przyjaciół Ate. Urodzony w mieście powszechnie znanym jako dom św.
Mikołaja – Rovaniemi, wraz ze wszystkimi cechami jakie
stereotypowy Fin posiadać powinien: introwertycznością,
małomównością, skrytością. Prawdopodobnie była jeszcze jedna:
Atso nie kochał życia.
Mawiałam
czasem, że w Atso jest dwieście procent Fina w Finie. Był do bólu
cichy, zamknięty w sobie i smutny. Jego mama twierdziła, że zbyt
często używał wyłącznie lewej półkuli mózgu – tej logicznej
i analitycznej, a kompletnie zapominał o prawej – odpowiedzialnej
za uczucia i emocje. Dawała za przykład sceny z dzieciństwa: gdy
pochłonięty był czytaniem książki, to nawet dzieci, które
przyszły się z nim pobawić, nie były w stanie go od niej oderwać.
W efekcie one bawiły się jego zabawkami, a on siedział gdzieś z
boku zajmując się sobą. Taki był mały Atso.
W
dorosłym już życiu genialny inżynier, fizyk i matematyk. Zawsze
racjonalny i empiryczny. Wierzył tylko w to, co widzialne, zbadane,
zmierzone. Niestety wzory i równiania – niezawodne w przedmiotach
ścisłych, nie miały już zastosowania w życiu prywatnym. Bytu
człowieka bowiem nie da się przewidzieć, wyliczyć, ani
zaprogramować. On zdawał się tego nie rozumieć.
Pierwszy
raz (a może i któryś z kolei?) Atso chciał umrzeć cztery lata
temu. W ostatniej jednak chwili dał życiu szanse i przed utratą
przytomości zadzwonił po pogotowie. Lekarze pozszywali mu żyły i
uratowali. To wtedy Jukka, mimo iż obaj przyjaźnili się od czasu
wspólnych studiów, stał się jego opiekunem. Dosłownie. Zawoził
na terapię psychiatryczną, nadzorował przyjmowanie leków
antydepresyjnych. Wspierał i pomagał na każdym kroku. Sam Atso
wykazał się może nie tyle wolą życia, co ogromną wolą walki.
Tak, on walczył i zmagał się z życiem każdego dnia.
Trzy
lata temu chciał poddać się kolejny raz. Zanim jednak pociągnął
za spust, zadzwonił do brata z prośbą o ratunek. Będący w
pobliżu Otto przyjechał natychmiast. Atso dalej był z nami.
Po
tym incydencie postanowił, że chce być nauczycielem. Zrezygnował
z dobrze płatnej pracy, wyprowadził się kilkaset kilometrów na
północ i rozpoczął ponownie studia przygotowujące do nowego,
wymarzonego zawodu. Kto byłby tak odważny, żeby w wieku dwudziestu
ośmiu lat zmieniać swoje życie o 180 stopni? On był.
Jeszcze
nieco ponad miesiąc temu spędzaliśmy wspólnie weekend w domku
letniskowym. Był jak zwykle – wyobcowany, spokojny i cichy – ale
taki był zawsze. Rozmawialiśmy o jego studiach. Za rok miał być
już oficjalnie nauczycielem fizyki, chemii oraz matematyki. Pytałam
go, czy chciałby pracować w większym mieście, czy raczej wrócić
do Rovaniemi. Bez zawahania wybrał północ. Nie lubił dużych
miast, źle się w nich czuł. Z tego też powodu nie chciał
mieszkać w Espoo. Zadałam mu pytanie, czy jest zadowolony ze swoich
wyborów. Tak, jestem – odpowiedział jak zwykle - konkretnie i na
temat. Ale jaka była prawda?
Dziewiątego
września zapragnął umrzeć po raz ostatni. Wysprzątał mieszkanie,
pozałatwiał wszystkie sprawy i wyszedł szukać pomocy. Przed
życiem uratował go pociąg.
Czy
poddał się, bo kilka tygodni wcześniej jego pijący ojciec
zdemolował mu pokój do ćwiczeń gry na gitarze, który od dwóch
lat sam urządzał? Czy dlatego, iż uznał, że nowo wybrana ścieżka
życiowa nie czyni go bardziej szczęśliwym? A może to przez brak
prawdziwej miłości? Albo przez wszystko razem? Albo przez nic z
tego? A może faktycznie był naznaczony śmiercią? Może życie nie
było mu pisane? Może śmierć była tylko kwestią czasu?
Chcę
wierzyć, że i w jego życiu bywały momenty, które czasem czyniły
je znośnym, a jego samego może i nawet radosnym. Mam nadzieję, że
był szczęśliwy podczas wspólnej gry w kręgle, oglądania Epoki
Lodowcowej w 3D, pikniku i spacerów na Seurasaari, wycieczki do
Loviisy kiedy pierwszy raz zaprezentował nam swój nowy samochód,
grania z Jukką na gitarze kawałków Metalliki, wycieczki do Polski,
siedzenia pod jabłonką w Sitnie, lodów u Pani Rełkowej,
spacerowania po Warszawie, najtańszego obiadu w jego życiu w barze
familijnym na Nowym Świecie, wspólnych wyjazdów do kesämökki,
koncertu Metalliki w Pori kiedy patrzył w scenę jak
zahipnotyzowany...
Kilka
godzin przed jego śmiercią, dokładnie o 16:11, Jukka wysłał do
,,swoich chłopaków'' mail z prośbą o propozycje terminów wyjazdu
do kesämökki. Miała to być
coroczna wyprawa połączona z różnego rodzaju rozrgrywkami i
zawodami. Czy Atso zdążył odczytać tę wiadomość? Tego zapewne
już nigdy się dowiemy.
Ate
odchodził tak jak żył - po cichu. Mam nadzieję, że chociaż
wtedy osiągnął swoją pełnię szczęścia.
Atso
Suopajärvi (1982-2013)