sobota, 11 stycznia 2014

Sztokholmski weekend

Wczoraj wieczorem po pracy czekała nas z Jukką dłuższa podróż. Lecieliśmy bowiem na weekend do Sztokholmu, aby odwiedzić Dominikę i Kubę.
W trakcie pobytu czuliśmy się nie gorzej niż w Aruanie. Moja kochana siostra przez cały czas dogadzała kulinarnie naszym podniebieniom. :) Na powitanie upiekła przepyszną tartę z porem i równie smaczny deser: czekoladową tartę ze słonym karmelem. Pierwszego wieczoru wszyscy byliśmy padnięci, więc nawet gry planszowe przełożyliśmy na sobotę.
Czekoladowa tarta ze słonym karmelem. Do niej obowiązkowo prosecco :) 
W nocy z piątku na sobotę spadł nie tylko śnieg, ale i temperatura. Nie przeszkadzało nam to, bo od początku nie nastawialiśmy się na bardzo intensywne zwiedzanie. W Sztokholmie już bywaliśmy i z pewnością jeszcze będziemy, a zwiedzanie zostawiamy na cieplejsze dni. W trakcie tego wyjazdu w ciągu dnia pochodziliśmy trochę po centrum, ale co jakiś czas zmuszeni byliśmy wejść gdzieś do środka, żeby się ogrzać. W międzyczasie zjedliśmy i odwiedziliśmy kilka H&M-ów.:)

Skeppsholmen
Widok na Sztokholm z tarasu widokowego przy restauracji Gondolen.




Stare Miasto wieczorową porą



Wieczorem graliśmy w Puerto Rico oraz nową, genialną moim zdaniem K-2. Nazwa pochodzi od słynnego ośmiotysięcznika, a głównym założeniem gry jest dojście na sam szczyt K-2. Bardzo przypadła też do gustu Juce, który swój każdy ruch przeżywał co najmniej tak, jakby wspinał się rzeczywiście. :)


Mika z Kubą zrobili nam na kolację pycha tosty z serem, karmelizowaną cebulą i jarmużem. :)

W niedzielę kontynuowaliśmy nasze uliczne spacery, a w międzyczasie odwiedziliśmy przemiłą kawiarnię Garden.






Wszystkie spróbowane przez nas ciasta były bardzo dobre.

Do mieszkania wróciliśmy troszkę wcześniej. Zjedliśmy kolejny smaczny obiad autorstwa Miki (łosoś miodowo-musztardowy z rozmarynem, opiekane ziemniaki i pieczony jarmuż), rozegraliśmy ostatnią partyjkę K-2 i ruszyliśmy na lotnisko. Śnieg sypał bardzo intensywnie, na szczęście nasz lot powrotny odbył się bez zakłóceń i po niecałych trzech godzinach siedzieliśmy już we własnym mieszkaniu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz