środa, 11 grudnia 2013

One night in Bangkok makes a hard man humble

Ostatni dzień pobytu w Tajlandii spędziliśmy w podróży. Najpierw transport łodzią hotelową, następnie podróż łodzią transferową do prowincji Trang, busem na lotnisko Trang Airport i wreszcie samolotem do Bangkoku. Potem doszła taksówka do hotelu i mamy zaliczone prawie wszystkie środki transportu w jeden dzień. :)
Po 19:00 spotkaliśmy się z moim kolegą Kubą, który od ponad roku mieszka i pracuje w Bangkoku. Kuba jest doskonałym obserwatorem i ma dużą wiedzę praktyczną na temat Tajlandii. Zna mnóstwo ciekawostek o tym kraju i jego mieszkańcach, więc jako przewodnik był nieoceniony. :) Mieliśmy zaledwie jeden wieczór na Bangkok, stąd też decyzja o sprawdzeniu na własnej skórze jak wygląda nocne życie w stolicy Tajlandii.

Przy centrum handlowym Terminal 21 i stacji Asok
Po zjedzeniu kolacji w poleconym przez Kubę miejscu nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od wypicia drinków w eksluzywnym Longtable. Jak na Tajlandię, ceny wysokie (drinki po ok. 380 bathów), ale widok z tarasu na Bangkok bezcenny. I sesja zdjęciowa obowiązkowa!

Kuba przyszedł w towarzystwie swojej dziewczyny – Cat. Imiona w Tajlandii są podobno tak długie, że w praktyce wszyscy używają zdrobnień i pseudonimów. Cat jest jednym z nich. 


Następnie skierowaliśmy kroki ku czerwonej dzielnicy. Kuba zabrał nas do Cockatoo Ladyboy Bar. Jak sugeruje nazwa, lokal był miejscem, w którym pracują tylko i wyłącznie ladyboye. Z lekką nutą zazdrości przyznaję, że wiele z nich było naprawdę ładnych :) Zaprosiliśmy jedną z dziewczyn do stolika, kupiliśmy jej drinka (warunek konieczny) i porozmawialiśmy trochę. Jednak widok tańczących pań będących kiedyś panami tak bardzo męczył Jukkę, że musieliśmy opuścić to bardzo osobliwe miejsce :) Nie mamy też zdjęć z baru, gdyż fotografowanie nie jest tam dozwolone. 
Czerwona dzielnica Soi Cowboy

Na sam koniec ,,speluna '' w Nana (bo Jukka chciał ,,feel the atmosphere'') i pożegnalne piwo.:) Chętnie kontynuowalibyśmy nasz wieczór dłużej, ale była już 2 w nocy, a nas czekał jeszcze poranny lot do Londynu.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz