piątek, 25 lipca 2014

Gdzie byłam gdy mnie nie było

To chyba pierwsza tak długa przerwa w moim pisarzeniu. Głupio usprawiedliwiać się brakiem czasu i to jeszcze w wakacje, ale niewątpliwie prawdą jest, że w trakcie urlopu z niczym  się człowiek nie może  wyrobić...:)

Drugą połowę czerwca oraz pierwszy tydzień lipca spędziliśmy w Polsce. Plany mieliśmy górnolotne: odwiedzenie znajomych we Wrocławiu, Muzeum Historyczne i Galeria Zdzisława Beksińskiego w Sanoku, Zamość, Lublin...  Jakby tego było mało, myślałam naiwnie, że w jeden dzień zrobimy różnorakie zakupy kosmetyczno-przemysłowo-spożywcze, zakupimy meble do naszego ,,nowego'' domu i będziemy mieć jeszcze wystarczająco dużo czasu na relaks pod gruszą (która w naszym przypadku nazywa się lipą) w Sitnie. 

Niestety poszukiwania mebli, odpowiednich materaców,  stelaży do łóżek, lamp i tym podobnych okazały się bardziej czasochłonne niż mogłam przypuszczać. W efekcie musieliśmy zrezygnować z kilku spotkań towarzyskich,  a nasze plany eksploracji Polski zostały przełożone na bliżej i dalej nieokreśloną przyszłość. 

Jeśli opis powyżej brzmi przygnębiająco, to śpieszę donieść, że pomimo przetasowań w rozkładzie zajęć nasze wczasy były bardzo przyjemne i chyba produktywne, bo z Polski wyjechaliśmy  ze skórami muśniętymi  słońcem oraz  przyczepką  po brzegi załadowaną zakupami. :) 

Poniżej kilka(naście) pięknych momentów:


  nowalijki ...



 
inne bogactwa naturalne...








z dziewczętami z hungi


 niedźwiadek na warszawskiej Pradze, rozkoszny


bar mleczny Rusałka. Ich leniwe były przepyszne!


Odwiedziny u Oksany i oglądanie jej nowego mieszkania. Zwana przez nas Oksi była przez wiele lat nauczycielką angielskiego moją i Dominiki  i to  w dużej mierze dzięki niej mój poziom języka jest jaki jest (czyli nieskromnie mówiąc nienajgorszy:p))


beztroska:)





Z naszym angielsko-czeskim kolegą Janem i jego dziewczynią Anią :)


na grill!


a tydzień po przyjeździe relaksowaliśmy się w Iitti ...:)




spotkany na trasie fiński zespół Viikate!:)