piątek, 28 marca 2014

Urlop w Iitti!

W styczniu odwiedziliśmy Dominikę i Kubę w Szwecji, dziś nadszedł czas na zrewanżowanie im się za ugoszczenie nas w Sztokholmie. :)

W piątkowy poranek odebraliśmy naszych gości z lotniska, po czym ruszyliśmy do domku letniskowego w Itti. Dominika i Kuba ostatni raz byli tam latem 2011 roku - a co za tym idzie – nie mieli jeszcze okazji korzystać z uroków i dobrodziejstw kesämökki (wtedy stawiane były dopiero pierwsze fundamenty).

Wszyscy chcieliśmy po prostu wypocząć psychicznie po trudach pracy, więc nasz grafik nie obfitował w bardzo wymyślne i aktywne rozrywki. Głównymi atrakcjami były spacery po lesie, gra w Puerto Rico i K2, oglądanie filmów, sauna i oczywiście ciderki. :)Próbowaliśmy też zaprzyjaźnić się z wiewiórką, która spędziła trochę czasu na naszym tarasie podkradając jedzenie sikorkom. :)

Poniżej mini fotoreportaż  (wszystkie zdjęcia oprócz dwóch pierwszych są autorstwa Dominiki):

Zapas jeżyków dla Jukki przywieziony z Polski:)



W oczekiwaniu na jedzenie...i mała zagadka: gdzie będzie siedział Jukka? (dla chcących ją  rozwiązać wskazówka tu :p)






Było słonecznie choć chłodno, a utrzymujący się wciąż na jeziorze lód o grubości plus minus 15 centymetrów umożliwiał nam spacery po jeziorze wzdłuż i wszerz.:)


Niektórzy to mają dobrze... domek na wodzie zbudowany przez tatę Jukki dla kaczek krzyżówek






Musicie wierzyć na słowo, że z tych skałek rozpościera się piękny widok na pobliską rzekę Kymijoki :)


Sikorka ze swoim spożywczym łupem...


Iitti opuściliśmy w poniedziałkowy poranek. Po drodze zahaczyliśmy o Porvoo fundując sobie niedługi spacer po starej części miasta i robiąc niewielkie zakupy. A kolejne spotkanie pewnie dla odmiany (:p) będzie w Sztokholmie...




niedziela, 9 marca 2014

niekonkretności

Moi!

W ostatnich tygodniach nieco zaniedbałam mój fiński dziennik. Niech oficjalną wymówką będzie nawał pracy (to akurat prawda) i fakt, że nic ciekawego (i nieciekawego również) się w moim życiu ostatnio nie dzieje (to też prawda :p). 

W czasie mojej nieaktywności tutaj starałam się między innymi intensywnie biegać (,,intensywnie'' to dla mnie 2, maksymalnie 3 razy w tygodniu). Pochłonęła mnie też bez reszty najnowsza książka Magdaleny Grzebałkowskiej ,,Beksińscy. Portret Podwójny.'' Jako wielka miłośniczka twórczości i osobowości obu panów Beksińskich na książkę czekałam z utęsknieniem. Miałam co do niej olbrzymie nadzieje ale i oczekiwania, które zostały w zupełności spełnione.

Ponadto odwiedzaliśmy mamę Jukki; Jukkson spędził jeden z weekendów z kolegami w kesämökki, a ja zaliczyłam pamiętną imprezę polsko-polską, której szczegóły pominę milczeniem...

Więcej wkrótce!