Zamysł był taki,
aby w dzisiejszym poście napisać w miarę zwięźle o pięciu
rzeczach, za które kocham Finlandię. W trakcie zorientowałam się,
że grozi mi kilkunastostronicowy elaborat. Zmieniłam zatem plany i
postanowiłam opisać każdą z tym rzeczy w oddzielnych postach.
Dziś temat bardzo bliski memu sercu.
1. Kraj szczęśliwych zwierząt
Zakatowany amstaff, zagłodzony husky,
wyrzucony przez okno pekińczyk, przywiązany gdzieś w lesie i
pozostawiony na pewną śmierć labrador, wywalony jak śmieć na
samym środku autostrady owczarek niemiecki, konający z głodu i
pragnienia, przywiązany do budy bezimienny kundel... Każdego
tygodnia czytam na polskich portalach o tego typu bestialstwach
dokonywanych na naszych braciach mniejszych. Do tego dochodzą
błąkające się psy i koty, którym ,,dobry'' właściciel darował
życie, wywożąc ,,jedynie'' gdzieś poza miasto późnym (i
koniecznie ciemnym) wieczorem.
To w Polsce niestety wciąż
codzienność. Ilekroć jestem w rodzinnym kraju, widok psich
nieszczęść łamie mi serce, a świadomość, że oprócz
nakarmienia, napojenia i pogłaskania takiej przybłędy niewiele
mogę pomóc, napełnia bezsilnością nie do wytrzymania.
W Finlandii bezpańskich psów nie
spotkamy. Czy wynika to z kultury jej mieszkańców, ich wychowania,
większej wrażliwości, empatii, a może jeszcze z innego powodu?
Tego nie wiem. Wiem na pewno jedno: ,,każdy jest odpowiedzialny za
swoje decyzje i czyny'', ,,zwierzę to żywa istota'' – to nie są
dla Finów jedynie puste frazesy i czcze słowa. To prawda
realizowana w praktyce: wraz z Jukką zaledwie kilka miesięcy temu
byliśmy świadkami niesamowitego jak dla mnie widoku: na ulicę
wtargnął młody i widocznie przestraszony owczarek niemiecki.
Niemalże natychmiast włączywszy awaryjne światła zatrzymało się kilkoro kierowców. Wśród nich była młoda dziewczyna, która
przywołała do siebie psiaka i wpuściła na tylne siedzenie swojego
pojazdu. Wymieniła też kilka komentarzy z pozostałymi osobami zaaferowanymi losem czworonoga. Nie mogę być w stu
procentach pewna, ale domyślam się, że piesek został przez nią
zawieziony do specjalnego punktu zwierząt znalezionych (o którym za
chwilę). To trwające może dwie minuty ,,zajście'' uświadomiło
mi, że na szczęście są jeszcze społeczności, gdzie widok
potrzebującego pomocy zwierzęcia nie pozostawi nikogo obojętnym.
Nie znaczy to, jednak że nie
zdarzają się tu porzucenia zwierząt (choć jeszcze nigdy
nie czytałam o przypadku okrutnego ich potraktowania ).W całej
Finlandii działa kilkanaście schronisk, z czego w tym w stolicy
(więc zakładam, że największym) jest maksymalnie
kilkadziesiąt milusińskich! Ponadto, w Helsinkach istnieje punkt znalezionych zwierząt. Według informacji zamieszczonych na stronie
każdego roku przez to miejsce przewija się ich ok. 1500 (zarówno
zagubionych jak i porzuconych). 650 stanowią psy, z czego nowego
domu szuka się dla około 7% (czyli około 45 psów jest co roku faktycznie porzucanych w rejonie Helsinek, w przypadku reszty znajdują
się właściciele). Znalezionych kotów jest nieco więcej niż
psów: rocznie nowy dom znajduje blisko 250. Kilkaset wraca do
faktycznych właścicieli. Podobno sporadycznie można natrafić w
Finlandii na bezdomnego kociaka, choć ja osobiście nigdy (czyli
od sierpnia 2008, kiedy po raz pierwszy stanęłam na fińskiej
ziemi) takowego tu nie widziałam. Dodam jeszcze, że adoptując tu
zwierzaka ze schroniska musimy uiścić opłatę rzędu 200-300 euro.
Kwota jest raczej symboliczna i służy pokryciu kosztów utrzymaniu
schroniska. Wydaje mi się jednak, że nawet tak stosunkowo niewielka suma
sprawia, iż każdy zastanowi się przynajmniej kilka razy przed podjęciem ostatecznej decyzji.
Według tutejszego Prawa Ochrony Zwierząt pies będący na uwięzi musi mieć długość łańcucha
umożliwjającą mu swobodne poruszanie się po powierzchni ok. 40
m2. To w praktyce mniej więcej 3-metrowa długość. Podobnie więc
jak w Polsce. W praktyce jednak rzadko kto trzyma tu psa na uwięzi.
Finowie są narodem logicznym i praktycznym. A jaka niby jest logika
w trzymaniu zwierzęcia na łańcuchu? Decydując się na psiego
przyjaciela chcemy przecież, by był między nami. Z kolei psi
strażnik musi być wolny, bo tylko wtedy zdoła ochronić nas
i dobytek przed np. ewentualnymi złodziejami. Jak pies na łańcuchu
ma tego dokonać? W przypadku domów bez jakiegokolwiek ogrodzenia (a więc tam gdzie zgodnie z prawem nie wolno trzymać psa bez uwięzi)
praktykuje się juoksuvaijeri.
Jest to lina, którą zawiesza się pomiędzy dwoma punktami (mogą
to być np. drzewa lub budynki gospodarcze). Do liny doczepione jest
coś w rodzaju ruchomej i regulowanej smyczy, która ,,jeździ'' na całej
długości zawieszonej liny. Owa smycz połączona jest z psią
obrożą, dzięki czemu zwierzak może stosunkowo swobodnie poruszać
się po podwórku. Wybór liny i smyczy zależy głównie od
wielkości ogródka. Jest to dość ciekawe i moim zdaniem dobre rozwiązanie, choć oczywiście nic nie zastąpi swobód jakie posiada niczym nieskrępowane zwierzę. :)
Podsumowując - Finlandia to kraj, gdzie zwierzęta domowe, w porównaniu do ich kolegów z innych krajów, są z całą pewnością jednymi z najszczęśliwszych na świecie (pesymistyczniej: jednymi z najmniej nieszczęśliwych). A mało co raduje mnie tak jak widok zadowolonego z życia stworzenia. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz