poniedziałek, 16 września 2013

31 lat, 2 miesiące, 0 dni. Historia walki z życiem.

Dzwoniący telefon wyświetlił na ekranie numer Atso. Jednak głos w słuchawce nie należał do niego.
-"To nie Atso, to Otto" – odpowiedział jego brat, wyraźnie zapłakany.

-"Mam złe wieści. Zrobił to" – dodał.


O tym jak nietypową postacią był Atso można by pisać długo, mimo że on sam o sobie zazwyczaj wolał milczeć.

Dla przyjaciół Ate. Urodzony w mieście powszechnie znanym jako dom św. Mikołaja – Rovaniemi, wraz ze wszystkimi cechami jakie stereotypowy Fin posiadać powinien: introwertycznością, małomównością, skrytością. Prawdopodobnie była jeszcze jedna: Atso nie kochał życia.

Mawiałam czasem, że w Atso jest dwieście procent Fina w Finie. Był do bólu cichy, zamknięty w sobie i smutny. Jego mama twierdziła, że zbyt często używał wyłącznie lewej półkuli mózgu – tej logicznej i analitycznej, a kompletnie zapominał o prawej – odpowiedzialnej za uczucia i emocje. Dawała za przykład sceny z dzieciństwa: gdy pochłonięty był czytaniem książki, to nawet dzieci, które przyszły się z nim pobawić, nie były w stanie go od niej oderwać. W efekcie one bawiły się jego zabawkami, a on siedział gdzieś z boku zajmując się sobą. Taki był mały Atso.

W dorosłym już życiu genialny inżynier, fizyk i matematyk. Zawsze racjonalny i empiryczny. Wierzył tylko w to, co widzialne, zbadane, zmierzone. Niestety wzory i równiania – niezawodne w przedmiotach ścisłych, nie miały już zastosowania w życiu prywatnym. Bytu człowieka bowiem nie da się przewidzieć, wyliczyć, ani zaprogramować. On zdawał się tego nie rozumieć.

Pierwszy raz (a może i któryś z kolei?) Atso chciał umrzeć cztery lata temu. W ostatniej jednak chwili dał życiu szanse i przed utratą przytomości zadzwonił po pogotowie. Lekarze pozszywali mu żyły i uratowali. To wtedy Jukka, mimo iż obaj przyjaźnili się od czasu wspólnych studiów, stał się jego opiekunem. Dosłownie. Zawoził na terapię psychiatryczną, nadzorował przyjmowanie leków antydepresyjnych. Wspierał i pomagał na każdym kroku. Sam Atso wykazał się może nie tyle wolą życia, co ogromną wolą walki. Tak, on walczył i zmagał się z życiem każdego dnia.

Trzy lata temu chciał poddać się kolejny raz. Zanim jednak pociągnął za spust, zadzwonił do brata z prośbą o ratunek. Będący w pobliżu Otto przyjechał natychmiast. Atso dalej był z nami.

Po tym incydencie postanowił, że chce być nauczycielem. Zrezygnował z dobrze płatnej pracy, wyprowadził się kilkaset kilometrów na północ i rozpoczął ponownie studia przygotowujące do nowego, wymarzonego zawodu. Kto byłby tak odważny, żeby w wieku dwudziestu ośmiu lat zmieniać swoje życie o 180 stopni? On był.

Jeszcze nieco ponad miesiąc temu spędzaliśmy wspólnie weekend w domku letniskowym. Był jak zwykle – wyobcowany, spokojny i cichy – ale taki był zawsze. Rozmawialiśmy o jego studiach. Za rok miał być już oficjalnie nauczycielem fizyki, chemii oraz matematyki. Pytałam go, czy chciałby pracować w większym mieście, czy raczej wrócić do Rovaniemi. Bez zawahania wybrał północ. Nie lubił dużych miast, źle się w nich czuł. Z tego też powodu nie chciał mieszkać w Espoo. Zadałam mu pytanie, czy jest zadowolony ze swoich wyborów. Tak, jestem – odpowiedział jak zwykle - konkretnie i na temat. Ale jaka była prawda?

Dziewiątego września zapragnął umrzeć po raz ostatni. Wysprzątał mieszkanie, pozałatwiał wszystkie sprawy i wyszedł szukać pomocy. Przed życiem uratował go pociąg.

Czy poddał się, bo kilka tygodni wcześniej jego pijący ojciec zdemolował mu pokój do ćwiczeń gry na gitarze, który od dwóch lat sam urządzał? Czy dlatego, iż uznał, że nowo wybrana ścieżka życiowa nie czyni go bardziej szczęśliwym? A może to przez brak prawdziwej miłości? Albo przez wszystko razem? Albo przez nic z tego? A może faktycznie był naznaczony śmiercią? Może życie nie było mu pisane? Może śmierć była tylko kwestią czasu?

Chcę wierzyć, że i w jego życiu bywały momenty, które czasem czyniły je znośnym, a jego samego może i nawet radosnym. Mam nadzieję, że był szczęśliwy podczas wspólnej gry w kręgle, oglądania Epoki Lodowcowej w 3D, pikniku i spacerów na Seurasaari, wycieczki do Loviisy kiedy pierwszy raz zaprezentował nam swój nowy samochód, grania z Jukką na gitarze kawałków Metalliki, wycieczki do Polski, siedzenia pod jabłonką w Sitnie, lodów u Pani Rełkowej, spacerowania po Warszawie, najtańszego obiadu w jego życiu w barze familijnym na Nowym Świecie, wspólnych wyjazdów do kesämökki, koncertu Metalliki w Pori kiedy patrzył w scenę jak zahipnotyzowany...

Kilka godzin przed jego śmiercią, dokładnie o 16:11, Jukka wysłał do ,,swoich chłopaków'' mail z prośbą o propozycje terminów wyjazdu do kesämökki. Miała to być coroczna wyprawa połączona z różnego rodzaju rozrgrywkami i zawodami. Czy Atso zdążył odczytać tę wiadomość? Tego zapewne już nigdy się dowiemy. 

Ate odchodził tak jak żył - po cichu. Mam nadzieję, że chociaż wtedy osiągnął swoją pełnię szczęścia.



Atso Suopajärvi (1982-2013)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz